niedziela, 4 marca 2018

Film "Megan Leavey". Recenzja.

Wojna. Stan rzeczywistości, który człowiek sobie upodobał. Do którego pycha i egoizm nieustannie go pcha. Człowiek, rzekomo gatunek myślący, który mógłby swoją inteligencję i umiejętności wykorzystywać w sposób inny niż zabijanie. Nieważne czy winnych czy niewinnych. Odbieranie czyjegoś życia to wciąż atak, nie obrona. I to w imię czego?

Podobny obraz

Mimo wszystko filmy o tematyce wojennej zdarza mi się oglądać. I nie mówię tu o amerykańskich strzelankach typu "zabili go i uciekł". A obrazach, w kótrych bohaterzy muszą się zmagać sami ze sobą i podejmować decyzje w ułamkach sekund.
Pomiędzy obowiązkiem wykonania rozkazu a tym co etyczne.
Pomiędzy darowaniem życia a jego odebraniem.
Zawahać się przed zrobieniem czegoś, z czym będą  się mierzyć do końca swoich dni.
I konsekwencjami, jakie to ze sobą niesie.

Gdy do filmów o tej tematyce doda się element, jakim jest zwierzę...nie jestem w stanie zareagować obojętnie, choćby film był największą klapą. Zwłaszcza, gdy ma się świadomość, jak wiele z nich uratowało ludzkie życia (liczone w tysiącach), nie dostając nic w zamian...

Film jest historią opartą na faktach. Megan wstępuje do elitarnej jednostki militarnej, jaką jest Marines. Tam, zrządzeniem losu, poznaje Rexa. Niezbyt przyjaznego w obyciu owczarka niemieckiego, szkolonego do wykrywania materiałów wybuchowych. 

Źródło: Wikipedia

Osoby, które po prostu lubią zwierzęta, docenią tworzącą się pomiędzy psem i przewodnikiem więź ukazaną w filmie. Ci, którym temat szkolenia jest bliższy, z pewnością podchwycą problem agresji, konsekwencji w postępowaniu, sposobu nauki i pracy psa przeszukującego i przepływu emocji w sytuacji stresowej, którą pięknie podsumował nauczyciel szkolący Megan:

Wszystko co czujesz przenosi się na smycz. Wszystko.
Nie jesteś pewna, on też nie jest.
Mogę Cię nauczyć wielu rzeczy. Ale nie odczuwania.

To, co porusza, to losy Megan i Rexa po wspólnej misji. Problemy, jakie stawia system, ale i też problemy, z którymi człowiek po takich doświadczeniach będzie musiał się zmierzyć. Tak jak i pies. Choć taki duet zżywa się ze sobą, nadal podlega odgórnym rozporządzeniom. Pies nadal jest własnością wojska (czy instytucji jak choćby policja). A starość, jaka go czeka, o ile jej dożyje, nie jest kolorowa.

Mogłabym napisać więcej...ale kto by wtedy obejrzał film? A warto. Z zapasem chusteczek i ukochanym psykiem na kolanach. Przypływ uczuć względem psa po obejrzeniu filmu gwarantowana.

Film z napisami można obejrzeć choćby TUTAJ.



2 komentarze:

  1. Już wiem, że w kolejny piątkowy wieczór czeka mnie kolejny seans filmowy i tym razem już nie "Władca Pierścieni" czy "Ostatni Samuraj". Szkoda, że nie potrafię innych języków i muszę zdać się na napisy ;D. Ja mam jakąś niezdrową podjarkę na wojenne filmy i nigdy sobie takowych nie odmawiam, ale to kwestia gustu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Koniecznie muszę zobaczyć ten film!

    OdpowiedzUsuń